piątek, 20 listopada 2015

JESTEM CHORA CZYLI O TYM, ŻE JAY MIAŁ BYĆ ZIMNYM DRANIEM, A NIE JEST

Witajcie o ludu!
Choroba postanowiła (znowu) pojawić się w najmniej pożądanym momencie czyli właśnie wtedy gdy moja matematyczka po 2 miesiącach wróciła do szkoły. Nie powiem, trochę przechlapane... Tak czy siak bycie chorym ma też swoje plusy - nikt nic ode mnie nie chce, nie żąda, nie oczekuje. Mam więc sporo wolnego czasu na... No właśnie - na co? Czytam książkę, na którą to chwalebną czynność nie miałam czasu od... no, w każdym razie od dawna. Co czytam? (Jeśli chcesz się dowiedzieć wejdź w zakładkę KSIĄŻKI na stronie głównej, ja Ci nie powiem *muahaha*) No dobra, już okej - powiem Wam. Czytam książkę pióra Francisa Scotta Fitzgeralda "Wielki Gatsby". Chyba każdy słyszał kiedyś o tej książce, a jeśli nie o niej to choćby o oskarowej ekranizacji z udziałem Leonarda DiCaprio (♥). 

Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu ponad połowy książki? Otóż takie, jakie zawarte są w tytule posta - Jay Gatsby miał być zimnym draniem/należeć do mafii/być przynajmniej pewnym siebie, a jest sentymentalnym wrażliwcem. Przyznam szczerze, że niezbyt wiem co o tym myśleć. Już niedługo na moim blogu (juliabarbasiewicz.blogspot.com) powinna pojawić się jakaś porządna recenzja w.w. dzieła. Nie ma to jak chamska reklama na dobry początek!

Co poza tym? Moja wspaniała przyjaciółka M (nazwijmy ją tak ponieważ nie wiem czy nie woli pozostać anonimowa) wydziergała sobie piękną czapkę na śmiesznym kółeczku do tego przeznaczonym. Zachwycona i zainspirowana Julia już następnego dnia poleciała do pobliskiej pasmanterii, zakupiła za niebotyczną sumę dwa motki czarnej (bo czemu nie?) wełny oraz piękne szydełko 6mm i jeszcze tego samego wieczoru siedziała na kanapie w salonie użerając się z ową włóczką. Następnie wszystko spruła, rzuciła narzędzia zbrodni na fotel i wyjechała na Majorkę gdzie założyła hodowlę orek poszła spać aby następnego dnia znowu siłować się z szydełkiem. I tak w kółko. Ostatecznie doszłam do wniosku, że zacznę od czegoś prostszego dlatego dziergam komin. I zobaczymy co z tego wyniknie...

W moim pierwszym wpisie na RiR to chyba chwilowo wszystko. Pozdrawiam Was, jak to pięknie ma w zwyczaju pisać w swoich postach Valancy, "z drugiego końca internetu",

Julia

P.S. Nadal nie mogę uwierzyć, że wczoraj miała do mnie na chwilę wpaść M żeby zostawić mi lekcje i notatki, a razem z nią wybrały się wszystkie moje ziomki i zrobiły przed drzwiami prawdziwie przedstawienie. Wolny taniec kolegi Andrzeja i kolegi Orła wygrał wszystko!

czwartek, 12 listopada 2015

WIERSZE, ZNIKAJĄCY NAUCZYCIELE I ROMANTYCZNE POWIEŚCI CZYLI O WSZYSTKIM, CO VALANCY W DUSZY GRA

Nie mam czasu... To co? Piszemy posta?

Cześć!
Nie tak dawno temu obchodziliśmy święto 11 listopada. Z tejże okazji moja zacna polonistka kazała nam, biednym uciśnionym uczniom, nauczyć się wiersza o tematyce patriotycznej na pamięć i wyrecytować go. Kiedy? Jutro. Czy Valancy umie wiersz? Oczywiście, że nie.

To wcale nie jest tak, że olałam, o nie! Prowadziłam zwyczajnie długie poszukiwania. W końcu postanowiłam obniżyć nieco wymagania i znalazłam wiersz, który odpowiadał moim oczekiwaniom.


Polecam przeczytać. Bardzo przypadł mi do gustu.

A tak w temacie nauczycieli. Czas na historię z życia Valancy!

O klasie, której nauczyciele znikali w tajemniczych okolicznościach.

Zaczęło się całkiem niewinnie. Matematyczka zachorowała. Nic specjalnego, prawda? Każdy czasem choruje. Nie było jej tydzień. Potem drugi. Potem trzeci. Dyrekcja doszła do wniosku, że tak nie może być, że klasa X musi mieć matematykę. Znalazła ona (Dyrekcja) zastępstwo, zmieniła plan, wszystko było w porządku. Tylko Matematyczki wciąż nie było. Potem zniknęła Katechetka. Potem Fizyk. Następnie Historyk i Biolożka. Na samym końcu (na krótko co prawda) w szkole przestała pojawiać się wspomniana przedtem Polonistka. I nowa Matematyczka. 

Dobra, to już trochę dziwne. Lecz nadal nie specjalnie. Pochorowali się. To co?

Zdradzę Wam sekret. Klasa X to jedna z najbardziej znienawidzonych klas w całej szkole. Trzydzieści dwa diabły w jednej sali, zamknięte wraz z jednym, biednym, niewinnym nauczycielem. Może klasa X zwyczajnie wykończyła nauczycieli? A jest dopiero listopad. Zobaczymy, co będzie dalej...

To już właściwie koniec historii. Nie była ona zbyt długa, lecz cóż... Niezbyt fascynujące mam życie.

Przyznam Wam się do zbrodni ostatecznej. Otóż... *budowanie napięcia* Nie przeczytałam "Rozważnej i romantycznej"! *tłum buczy* Ale nadrabiam. Jestem obecnie w trakcie. Jest to już kolejna książka z gatunku romantyczno - jakichśtam, która mi się podoba. Przeczytałam ongiś dwie inne tego typu powieści: "Duma i uprzedzenie" oraz "Błękitny zamek", które to pozycje serdecznie i gorąco polecam, szczególnie tą drugą (ktoś może już wie, skąd pochodzi pseudonim "Valancy"?)

Tym oto miłym akcentem zakończę tego posta o wszystkim i o niczym, który może jest nieco chaotyczny, ale za to ma w sobie cząstkę mego serduszka i od niego jest Wam dany. 
Pozdrawiam z drugiego końca internetu,

Valancy

piątek, 6 listopada 2015

PIERWSZE POSTY SĄ DZIWNE - PRAWIE JAK DOROŚLI

Podobno spontanicznych decyzji się żałuje... Ciekawe, czy będziemy żałować?
Cześć!
Jestem perfidną osobą, która postanowiła porwać się na pierwszy post bez wiedzy reszty dziewczyn. Taki ze mnie śmieszek.

A gdy już postanowiłam, okazało się, że nie bardzo wiem jak się pisze pierwsze posty. Jednak wpadłam na pewien genialny plan - napiszę o tym, cóż to właściwie jest i skąd się wzięło (mam na myśli bloga).

Znacie to uczucie, kiedy chcecie zrobić coś szalonego? Nie? Musicie mieć bardzo nudne życie... My definitywnie znamy to uczucie - ono właśnie doprowadziło do desperackiego aktu, jakim to było założenie tegoż bloga. Może dręczyć Was pytanie, o czym będziemy pisać. Odpowiedź jest prosta i bardzo trywialna - tak całkiem o niczym. Będziemy snuć głębokie refleksje na temat życia, śmierci i Boga. Będziemy dawać niezwykle mądre rady, dotyczące absolutnie wszystkiego. Będziemy gadać, wypisywać historie, ględzić, gawędzić, opowiadać, może śpiewać - kto wie? Jedno jest pewne i niepodważalnie. Będzie ciekawie...
Pozdrawiam z drugiego końca internetu,

Valancy