Witajcie o ludu!
Choroba postanowiła (znowu) pojawić się w najmniej pożądanym momencie czyli właśnie wtedy gdy moja matematyczka po 2 miesiącach wróciła do szkoły. Nie powiem, trochę przechlapane... Tak czy siak bycie chorym ma też swoje plusy - nikt nic ode mnie nie chce, nie żąda, nie oczekuje. Mam więc sporo wolnego czasu na... No właśnie - na co? Czytam książkę, na którą to chwalebną czynność nie miałam czasu od... no, w każdym razie od dawna. Co czytam? (Jeśli chcesz się dowiedzieć wejdź w zakładkę KSIĄŻKI na stronie głównej, ja Ci nie powiem *muahaha*) No dobra, już okej - powiem Wam. Czytam książkę pióra Francisa Scotta Fitzgeralda "Wielki Gatsby". Chyba każdy słyszał kiedyś o tej książce, a jeśli nie o niej to choćby o oskarowej ekranizacji z udziałem Leonarda DiCaprio (♥).
Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu ponad połowy książki? Otóż takie, jakie zawarte są w tytule posta - Jay Gatsby miał być zimnym draniem/należeć do mafii/być przynajmniej pewnym siebie, a jest sentymentalnym wrażliwcem. Przyznam szczerze, że niezbyt wiem co o tym myśleć. Już niedługo na moim blogu (juliabarbasiewicz.blogspot.com) powinna pojawić się jakaś porządna recenzja w.w. dzieła. Nie ma to jak chamska reklama na dobry początek!
Co poza tym? Moja wspaniała przyjaciółka M (nazwijmy ją tak ponieważ nie wiem czy nie woli pozostać anonimowa) wydziergała sobie piękną czapkę na śmiesznym kółeczku do tego przeznaczonym. Zachwycona i zainspirowana Julia już następnego dnia poleciała do pobliskiej pasmanterii, zakupiła za niebotyczną sumę dwa motki czarnej (bo czemu nie?) wełny oraz piękne szydełko 6mm i jeszcze tego samego wieczoru siedziała na kanapie w salonie użerając się z ową włóczką. Następnie wszystko spruła, rzuciła narzędzia zbrodni na fotel i wyjechała na Majorkę gdzie założyła hodowlę orek poszła spać aby następnego dnia znowu siłować się z szydełkiem. I tak w kółko. Ostatecznie doszłam do wniosku, że zacznę od czegoś prostszego dlatego dziergam komin. I zobaczymy co z tego wyniknie...
W moim pierwszym wpisie na RiR to chyba chwilowo wszystko. Pozdrawiam Was, jak to pięknie ma w zwyczaju pisać w swoich postach Valancy, "z drugiego końca internetu",
Julia
P.S. Nadal nie mogę uwierzyć, że wczoraj miała do mnie na chwilę wpaść M żeby zostawić mi lekcje i notatki, a razem z nią wybrały się wszystkie moje ziomki i zrobiły przed drzwiami prawdziwie przedstawienie. Wolny taniec kolegi Andrzeja i kolegi Orła wygrał wszystko!